Administrator
|
Ten post był aktualizowany .
Awaria w Elektrowni Atomowej okazała się tylko plotką?"Nie ma zagrożenia skażeniem. W elektrowni atomowej Tihange w Belgii nie doszło do awarii - uspokaja Państwowa Agencja Atomistyki" Czytaj więcej <<-- "Nie było awarii w elektrowni atomowej w Belgii. Fake news" Czytaj więcej <<-- “Czy to prawda, że w Belgii miała miejsce awaria elektrowni atomowej i nad Polskę nadciąga chmura radioaktywna? Czy trzeba zażywać jodek potasu?”. Dostaliśmy dziś już kilka takich pytań z różnych źródeł. Jaka jest sytuacja? Od razu wyjaśniamy: Nie było dziś ani w ostatnich dniach żadnej awarii w żadnej europejskiej elektrowni atomowej. Nie ma skażenia, nie ma zagrożenia ani w Polsce ani w innych krajach europejskich. NIE NALEŻY zażywać jodku potasu ani innych preparatów jodowych." Czytaj wiecej <<-- Źródło fałszywej informacji"Skąd wzięła się fałszywa informacja o awarii w elektrowni atomowej w Belgii? Jej źródłem jest wiadomość o tym, że mieszkańcy Akwizgranu i okolic otrzymali możliwość darmowego pobierania z aptek tabletek z preparatami stabilnego jodu (1, 2, 3, 4). Związane jest to z obawami dotyczącymi znajdującej się 70 km od miasta belgijskiej elektrowni atomowej Tihange. Co jednak najważniejsze – NIC SIĘ NIE WYDARZYŁO w tej elektrowni. Tabletki nie są wydawane po to, by je zażywać. Zostały udostępnione na wszelki wypadek, gdyby kiedyś, w przyszłości, doszło do awarii. To działanie wyłącznie prewencyjne." Takie fake newsy były, są i będą"Generalnie rzecz ujmując, takie sensacyjne wiadomości były w przeszłości i będą w przyszłości. Zawsze znajdzie się pewien troll, który puści w obieg absurdalną informację, a ludzie będą to kopiować, lajkować, forwardować i udostępniać. Akurat ten fake news bazował na pewnych przywarach naszego suwerena i łatwo wykorzystał nasze stare lęki i pewne cechy. Pierwszą wykorzystaną cechą było poświadczenie prawdy przez znajomego, który miał swój autorytet. Akurat była to osoba pracująca w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, ale podana informacja była przez znajomą osobę, która ją zna: brata, siostrę, znajomego w USA, itd. Krótko mówiąc był to ktoś, kogo znamy i ufamy. Drugą cechą wykorzystaną do siania wątpliwości była genetyczna nieufność do naszych instytucji lub mediów, które specjalnie o tym milczą. Znamy to. Trzecia sprawa – lęki. Skojarzenie z katastrofą w Czarnobylu. Jak dobrze pamiętamy, ówczesne władze przez pewien czas milczały o tej sprawie, a można było przecież przeciwdziałać. Niestety pamięć o tamtym wydarzeniu jeszcze długo w nas będzie siedzieć. I na sam koniec – smak płynu Lugola kojarzy się niektórym z sielskim dzieciństwem. Połączenie tych cech znowu dało wybuchową mieszankę i znowu trzeba było reagować na poziomie krajowym wydając oficjalny komunikat oraz informować społeczeństwo o fałszywych doniesieniach. To jest śmieszne, ale pomału robi się groźne Nie od dziś wiadomo, że duża część społeczeństwa czerpie wiedzę z mediów społecznościowych, a w szczególności z Facebooka. Problem pojawia się, kiedy fałszywa informacja jest brana za pewnik na podstawie liczy udostępnień i polubień. W ramach zasady – tyle osób o tym mówi, więc muszą mieć rację. Dlatego warto do niektórych informacji podchodzić ze zdrowym dystansem i próbować sprawdzać informację u źródeł. W tym miejscu chciałem nawiązać do prowadzenia tzw. wojny hybrydowej oraz siania paniki i propagandy. Przed nami ćwiczenia wojskowe ZAPAD-2017 organizowane przez naszych wschodnich sąsiadów. Ciekawy jestem czy w tegorocznych ćwiczeniach nie będzie ćwiczony element, który sprawdził sie na terenie USA w poprzedniej prezydenckiej kampanii wyborczej, czyli trollowania w mediach społecznościowych? Oczami wyobraźni widzę, jak za pomocą jakiejś fałszywej historii wzbudza się z Polsce panikę. Na przykład ktoś nagra film, w którym sfabrykowane polskie słupki graniczne rozjeżdża rosyjski czołg wraz z podaną informacją, że już przedarły się przez granicę w obwodzie Kaliningradzkim. Już wyobrażam sobie panikę, gdy ludzie rzucają się do sklepów… nie tylko po Świeżaki." Czytaj wiecej <<-- Niektóre komentarze internautów: jamtojest: "Najlepsze są te wszystkie panikarsko - spiskowe strony, które podają szokujące, w pełni sprawdzone informacje o tym, jak jest naprawdę, tylko rządy ukrywają. Pamiętam, jak przez całe tygodnie nakręcali spiralę strachu wokół Fukushimy. Że nie słuchajcie oficjalnych informacji, sytuacja jest tragiczna, pół Japonii nie żyje, pół świata w schronach... A potem nagle temat się urwał. Ciekawi mnie psychika wyznawców tych spisków, że po takim czymś nadal uważają te strony za wiarygodne." Źródło fotki <<-- Komu potrzebne są takie plotki?Warto się też zastanowić komu zależy na rozpowszechnianiu takich niesprawdzonych informacji. Informacje o tej rzekomej awarii dostały do polskich mediów prawdopodobnie z Niemiec. A tam nie od dziś prężnie działają organizacje, lobbujące za wygaszaniem wszystkich elektrowni atomowych. Dlatego każdy taki news o awarii jest dla nich na wagę złota i pomaga nastawić opinię publiczną negatywnie do elektrowni atomowych. Z kolei w Polsce taki news bardzo jest na rękę ludziom, lobbującym przeciwko emigrantom — wśród internautów pojawiały się też domniemania, że to mógł być jakiś akt terrorystyczny, oczywiście dokonany przez "ciapatych". ZAPAD-2017"W tym miejscu chciałem nawiązać do prowadzenia tzw. wojny hybrydowej oraz siania paniki i propagandy. Przed nami ćwiczenia wojskowe ZAPAD-2017 organizowane przez naszych wschodnich sąsiadów. Ciekawy jestem czy w tegorocznych ćwiczeniach nie będzie ćwiczony element, który sprawdził sie na terenie USA w poprzedniej prezydenckiej kampanii wyborczej, czyli trollowania w mediach społecznościowych?" Więcej <<--Jednak Polska Agencja Atomistyki dementuje te wszystkie plotki:"W związku z pojawiającymi się zapytaniami dotyczącymi bezpieczeństwa belgijskiej elektrowni jądrowej Tihange, Państwowa Agencja Atomistyki informuje, że na terenie elektrowni nie doszło do awarii, a w związku z tym nie istnieje jakiekolwiek zagrożenie radiacyjne na terenie Polski. Dystrybucja tabletek ze stabilnym jodem na terenie okolic elektrowni jest działaniem wynikającym z polityki bezpieczeństwa i nie wynika z jakiejkolwiek sytuacji awaryjnej. Dzięki temu mieszkańcy są wyposażeni w środki bezpieczeństwa, gdyby do awarii doszło w przyszłości. Uwzględniając powyższe, nie należy podejmować żadnych działań, a w szczególności przyjmować preparatów z jodem na własną rękę. Państwowa Agencja Atomistyki jako dozór jądrowy prowadzi bieżący monitoring sytuacji radiacyjnej kraju 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Nie nastąpiło jakiekolwiek podwyższenie poziomu promieniowania jonizującego nad terytorium Polski. Z danych monitoringowych Komisji Europejskiej (system EURDEP) wynika, że sytuacja radiacyjna w Europie również nie odbiega od normy (brak zagrożenia radiacyjnego)." |
Ten post był aktualizowany .
Krótko ujmując, może czasem lepiej żyć w nieświadomości, bo niestety, ale szary człowieczek nie ma mozliwości zweryfikowania informacji jakie cyklicznie pojawiają się. A gdybym ja miała kogoś znajomego pracującego w "atomówce" i szepnąłby niepokojące słówko nt sprawności reaktora, to naturalne, że taką inf potraktowalabym poważnie. Pęknięcia na reaktorze są faktem, jednak na ile groźne tego w 100% nie potrafi oszacować nawet znawca tematu będący tam na miejscu. Pewnie w większości to dezinformacyjna niewiedza podszyta paniką, w sensie zwykłą ludzką obawą o bezpieczeństwo swoje i najbliższych. Bliska lokalizacja dodatkowo wzmaga niepokój. Czemu nie należy się dziwić. Jak patrzę na fotkę reaktorów i pobliskie sąsiedztwo domków, to tym ludziom szczerze współczuję, egzystencja w ciąglej obawie o zdrowie czy nawet życie. Oczywiście taka sytuacja jednym z wielu czyhających na nas niebezpieczeństw. Wychodząc do pracy mogę się dotkliwie potknąć na własnych schodach, czy przykład z przysłowiową "cegłą spadającą na głowę w drewnianym budynku". Echhh, za chwilę wychodzę poddać się "testom" :)) |
Free forum by Nabble | Edit this page |