"Chciałabym zobaczyć Kaję Godek, jak karmi dzieci ugotowaną przez siebie zupą"
Jeszcze unosimy się na skrzydłach samozadowolenia, jacy to jesteśmy szlachetni, empatyczni, pełni poświęcenia. Myślę, że bardzo w tym pomaga pierwszy akt spektaklu o uchodźcach, których jesienią nasze władze nie pozwoliły wpuszczać do kraju, skazując tym samym na umieranie w lesie. Jeszcze pamiętamy mroźne noce, kiedy kładliśmy się do ciepłych łóżek, z myślą o dzieciach i kobietach powoli zamarzających tuż obok cywilizacji. Dlatego teraz, żeby trochę oczyścić serca z czarnego osadu, rzucamy się bez wahania do pomocy Ukrainie. Pięknie! Naprawdę pięknie, nareszcie znowu jesteśmy razem. Babcia "pisiorka" gotuje zupę, sąsiad gej zawozi, a młodzież – ta społecznie obojętna – już nie przechadza się leniwie z kawą latte w ręku, tylko ją nalewa na dworcach w zaimprowizowanych garkuchniach. Fala współczucia i sąsiedzkiej solidarności odbudowała Polakom moralność, zaufanie we własne siły i poczucie dumy za wspólne bezinteresowne działanie. Sama wzruszam się, kiedy to piszę. Nareszcie! Nareszcie! Oby jak najdłużej, a z drugiej strony oczywiście jak najkrócej. Niech się ta bezsensowna wojna skończy już dzisiaj dla dobra wszystkich ludzi. No ale jeśli potrwa dłużej? Dużo dłużej? To wtedy zaczną się schody. Ci, których przyjęliśmy do swoich domów, zaczną nam powoli przeszkadzać, a nawet drażnić. Mamy swoje życie, problemy, choroby, brak pieniędzy i tysiące różnych kłopotów. W dodatku pierwsza fala uchodźców, to byli dobrze ubrani, zdrowi, uprzejmi ludzie z pięknymi pieskami i dziećmi, które się uśmiechały na widok ofiarowanej zabawki. Następne fale z każdym transportem będą gorsze, ludzie bardziej przestraszeni, ranni, brudni, psychicznie i fizycznie zrujnowani. Czy będziemy wtedy tak samo chętni do pomocy jak teraz? Jak długo można być wolontariuszem na dworcu, albo wozić ludzi swoim autem z coraz droższą benzyną? Czy przestaniemy, kiedy już oddamy wszystkie koce i prześcieradła z domu, a może kiedy skończy się herbata? Jeśli ten zryw solidarności Polaków znowu pójdzie na marne, bo ozdobny rząd będzie tylko pozować do zdjęć i chwalić się w mediach osiągnięciami charytatywnymi, jak damy rozdające biednym cukierki, to wszystko pójdzie na marne, skwasi się, zepsuje i zniknie. Zróbmy coś! Nie narzekajmy, tylko pogońmy ich do roboty. Chcę widzieć przy obsłudze uchodźców wysokich urzędników, ministrów i wiceministrów, czyli wygniataczy foteli, a nie harcerzy! Nie młodzież szkolną, nie zmęczone kobiety, które zaniedbują własne rodziny. Chciałabym zobaczyć Kaję Godek, jak karmi dzieci ugotowaną przez siebie zupą, przytula niepełnosprawne i zawozi do swojego luksusowego domu. Tak wiele osób chciałabym zobaczyć na dworcu, jak pomagają, zamiast gadać. Na przykład pierwszą damę, która oddaje swoje ciuchy, a prezydent swój dom letniskowy dla rannych i chorych. A może rezolutny i wykształcony Patryk Jaki, założy darmowe kursy polskiego, dla ukraińskich studentów? A księża też niech zdejmą swoje złocone sukienki i kroją chleb na kanapki. Co z tego, że nie potrafią – nauczą się, jak zrobią sto sztuk dziennie. Co? Nieprawdopodobne? A dlaczego? To tacy sami ludzie jak my. Gdyby byli bliżej problemów, szybciej i skuteczniej by je rozwiązywali. Może wtedy sztaby kryzysowe otworzyłyby wojskowe kuchnie polowe i bezpłatne toalety, zorganizowały fachową pomoc medyczną i państwowy transport, a także dostawców niezbędnych rzeczy i zakwaterowanie w państwowych ośrodkach. Teraz to widać doskonale – machina państwowa bardzo powoli się obraca, chociaż w tej wyjątkowej sytuacji trzeba działać szybko, a przecież sejm już wiele razy obradował w nocy. Podejmowano decyzje w istotnych sprawach, na kolanie i poza wszelkim trybem! Kiedy chodziło o rozgrywki polityczne, ta sama machina uwijała się jak w ukropie. Teraz się nie spieszy, rozważa, obmyśla strategie, obiecuje, zrzucając wszystko na dobrych ludzi, jednocześnie chwaląc się przed światem, ile dobrego robi, bo pozwala działać wolontariuszom. Ten wspaniały społeczny zryw na pewno nie będzie trwał wiecznie, bo jak długo można być dobrym. Katarzyna Lengren https://www.onet.pl/styl-zycia/onetkobieta/chcialabym-zobaczyc-godek-jak-karmi-dzieci-ugotowana-przez-siebie-zupa/t3s5h32,2b83378a
Kpt.Wojtek 🌟
|
Cześć! :)
Jestem ozdrowieńcem po covidzie mimo kompletu szczepień i musiałem przejść obowiązkową kwarantannę... Covida przebrnąłem praktycznie bezobjawowo i dopiero wczoraj miałem test z wynikiem /negativ/ czyli OK 👍 Z racji wykonywanego zawodu to firma dorzuciła mi tydzień dodatkowej absencji i z chęcią nawet dziś pojawię się na jednym z dworców w Warszawie jako wolontariusz. Co do schizy Kai Godek to pozwolę sobie zacytować głupawkę mojego ulubionego YouTubera, że lubi dzieci bo nie trzeba je długo gotować i mięsko łatwo odchodzi z kości :))) Głupi żart ale chyba trafnie określa paranoje oszołomów z ramienia wmordo siurys! Pozdrawiam zdrowy rozsądek :) |
W odpowiedzi na pojawiła się wiadomość opublikowana przez Kpt.Wojtek
"Chciałabym zobaczyć Kaję Godek, jak karmi dzieci ugotowaną przez siebie zupą" "Fundacja Kai Godek rusza do »pomocy« uchodźcom. Będzie rozdawać ulotki w języku ukraińskim przestrzegające przed skutkami aborcji. Na materiałach m.in. drastyczne zdjęcia płodów i informacje o prawnych konsekwencjach przerwania ciąży" – napisali na Twitterze przedstawiciele stowarzyszenia Stonewall. Kaja Godek: "Aborcja to największe zagrożenie dla pokoju" Na stronie fundacji "Życie i rodzina" pojawiły się wzory ulotek, na których widnieją zdjęcia rozczłonkowanych płodów oraz hasła informujące m.in. o tym, że "aborcja to zabójstwo i najgorsza zbrodnia" oraz cytatem Matki Teresy z Kalkuty. Fundacja zamieściła na swojej stronie oświadczenie, w którym informuje również o tym, że rozpoczyna akcję informacyjną wśród Ukrainek.
Kpt.Wojtek 🌟
|
Free forum by Nabble | Edit this page |