"Gdyby Adolf Hitler, przed II wojną światową powiedział: „Słuchajcie, narodzie germański! Nie lubię Żydów. Proponuję spalić 4-letnią Esterkę z jej 11-letnim bratem, rodzicami i babcią. W stodole.
Dodam, że tych Żydów, których nienawidzę jest tak dużo, że dobrze by było zorganizować obozy koncentracyjne. Będziemy mogli z nimi robić, co tylko chcemy. Można bić, torturować, gwałcić. Rozdzielimy mężów od żon i dzieci. Kobiety z dziećmi zagazujemy. Mężczyznom zrobimy to samo, kiedy trochę popracują dla nas. Będą pracować i patrzeć, jak ich dzieci i żony wchodzą do komory gazowej i wyjeżdżają martwi na wozach - taczkach. Zabierzemy im biżuterię, domy, co tam mają. Starcom wyrwiemy złote zęby. A potem spalimy ich w specjalnych piecach do palenia ludzi.”
Gdyba tak powiedział, Niemcy, pewnie pomyśleliby, i słusznie, że mają do czynienia z potworem. Z psychopatą. Natychmiast zostałby oddzielony od społeczeństwa. Wylądowałby, w najlepszym razie, w przytułku dla obłąkanych.
Ale Hitler mówił o Żydach inaczej. Nie mówił : Esterka czy Salomon. Mówił: „ukryte siły”. „Sprawa żydowska”. „Bolszewicka zaraza”. „Zagrożenie dla ludzkości”. „Żydostwo”. „Niebezpieczeństwo dla narodu germańskiego”.
Jeszcze żyją ludzie, którzy pamiętają zapach palonych ciał. Ale już żyją następni, którzy używają słów, trzeszczących w uszach niczym zapałka ocierająca o draskę."
Edyta Duda-Olechowska
Wybacz, jeśli nie odpisuję na komentarze. Nie ignoruję Cię. Najczęściej nie mam czasu na forumowe pisanie...