Sobota. 20 stopni, kilka obloczkow na blekitnym niebie. Jade z rodzinka w gory.
Wypozyczamy trzy Enduro Bike, (pelna amortyzacja, wspomagane hamulce tarczowe, 18 biegow...)jeszcze tylko kaski i na wyciag.
Zona neutralna policzycznie i wyznaniowo zostaje na gorze a ja, syn i jego kumpel zaczynamy "lewackie, ekstremalne pedalowanie".
Zjazd prawie 2 km, po kretej stromej sciezce pelnej ostrych zakretow, skoczni..., a wszystko na stoku gesto zalesionej gory. (ok. 800m npm.) i znowu na wyciag. 3 godziny, wszyscy zywi, jeden upadek (przez prawicowca) jestesmy zmeczeni i mamy jak na pierwszy raz dosyc.
Gora, jak to gora w zachodniej Europie, neutralna swiatopogladowo wiec przyjmuje na swoj grzbiet i pedalujacych lewakow i spieszonych prawicowcow noszacych ze soba kijki od nart by wkladac je w szprychy lewackim pedalujacym ;) Mimo tego, ze prawiczki maja swoje szlaki to i tak ignorujac oznaczenia zawsze jakas menda wlezie na trase lewakow i bumm!
Rowery do myjki, a my cali umorusani do auta. W restauracji mysliwskiej przy wodospadzie jemy obiad. Gorskich osmiorniczek tu nie podaja ale jest pieczen z jelenia (ktory sie ukazywal Lotiemu) i dzika swinia z szyszka. Mniaaam!
Kpt.Wojtek 🌟