Mój sen, z dzisiejszej nocy (11 marca 2013)
Jakieś hałasy, niepokojące dźwięki. Otwieram drzwi, wybiegam na korytarz. Kilku wyrostków ucieka, jeden jedzie na rowerze. Ukradli rower, który stał na korytarzu. Biegnę za nimi. Korytarz wygląda jak korytarz jakiegoś hotelu lub mieszkalnego wieżowca. Jest długi, po jednej i drugiej stronie drzwi do mieszkań. Biegnę za tymi wyrostkami i krzyczę: "Stać, mam broń i będę strzelał". Wiem, że blefuję i nie mam żadnej broni. Biegnę za nimi i słyszę ich zaniepokojone głosy, coś krzyczą do siebie, chyba: "on ma broń". Nagle długi korytarz skręca pod kątem 90 stopni w prawo. Za zakrętem młodzi złodzieje się zatrzymują. Każdy z nich wyciąga pistolet maszynowy. Oddają po serii w moim kierunku i uciekają dalej. Tym razem to ja odwracam się i uciekam w stronę swojego mieszkania (jest na końcu korytarza). Czuję niepokój i strach. Pukam do drzwi, naprzeciwko mojego mieszkania.
Otwiera kobieta. Brunetka, ubrana w biały fartuch. Wygląda na lekarkę. Proszę ją, aby zatelefonowała na policję. Wpuszcza mnie do środka. Czuję się tam bezpiecznie, w pokoju panuje lekki półmrok. Właściwie widzę tylko ją, krzesło i mały stolik, na którym leży telefon. Ona ze spokojem siada i sięga po telefon. Moją uwagę zwraca jej dziwny, długi, zgarbiony nos, rodem z baśni o "baby-jagach". Ładna kobieta, ale ma dziwny nos. Po chwili zmieniam zdanie i proszę kobietę, aby nie telefonowała. Przypominam sobie, że to już kolejny ukradziony mi rower. Nie mam ochoty składać tych wszystkich zeznań, odpowiadać na pytania policji. Kobieta odkłada słuchawkę. Na jej twarzy widzę lekko drwiący uśmiech i irytację, jakby chciała powiedzieć "mam dużo pracy, a pan zawraca mi głowę". Wracam do swojego mieszkania, czuję narastający niepokój.
Biorę klucz i próbuję zakluczyć się w mieszkaniu. Drzwi są podwójne. Zewnętrzne to metalowa krata, a drugie zwykłe. Męczę się z zamkami, ale drzwi nie dają się zakluczyć. Niepokój narasta. Na korytarzu pojawiają się znowu złodzieje, którzy ukradli rower. Wiem, że poczuli się bezkarnie, wiedzą, że nie zatelefonowałem na policje. Teraz mają znacznie gorsze zamiary. Widzą, że nie mogę zakluczyć drzwi i napierają na nie z całych sił, a ja napieram na nie od strony mieszkania, żeby nie weszli. Czuje strach, niepokój i nagle się budzę.
Za oknem już się przejaśnia, ale czuje jakiś dziwny strach. Długo nie mogę zasnąć i rozmyślam, co ten sen mógł oznaczać.
PS Sen autentyczny, z dzisiejszej nocy. Bardzo rzadko zapamiętuje własne sny, ale tan pamiętam. Czy taki sen coś oznacza? Może to jakieś przesłanie? Czy może to tylko zwykłe obrazy budowane przez moją wyobraźnię?
Wybacz, jeśli nie odpisuję na komentarze. Nie ignoruję Cię. Najczęściej nie mam czasu na forumowe pisanie...