|
Zima, zima, puchowa kołdra na chodniku
nagle pod nogami tłumi dźwięk kroku,
nie widać już zeschłych źdźbeł na trawniku,
przykrytych śniegiem jak co roku.
Piruety płatków w świetle ulicznych latarni
tak radosne, nieme i końca nie mające
przypominają o krainie zimnej Narnii,
twarz patrzącego wilgocią trącające.
Przybyła sanną zima gdzieś z dalekiej północy,
z krain wiecznie skutych srogim lodem,
zabierając słońce dniu i dodając czerni nocy,
morząc zwierzę leśne niespodziewanym głodem.
O Świętach tak wyczekanych przez dzieci,
o choince zielonej strojnej w świecidełka,
o, już Mikołaj przez komin zaraz wleci,
wychuchana na zimnej szybie mgiełka...
Zaraz, zaraz - jak zima? Ona w ogóle nie trzyma!
Jakie Święta? Jaki ich magiczny duch?
Ciepło jak na wiosnę, mrozu ni ma,
w sklepach tylko wariacki ruch!
Tylko męka w oczach spoconych ojców i matek,
gdy wkładają karty w paszcze bankomatów,
rozdarty na całe gardło mały gagatek
wśród tysięcy zabawek i zbędnych gratów.
Całe szczęście jest jeszcze zdrowe narodu jądro
co czuje magię i wie co słuszne jest w życiu!
Jest forum obok gdzie morszczuk wraz z flądrą
tropi ślady Sorosa co są zostawione w ukryciu!
Tam zimę prawdziwą można zobaczyć,
wystarczy na Atlantydę skoczyć małym susem.
Trzeba jednak odrobinę rozumem zapłacić.
Prawda objawiona jest przecież luksusem.
|