|
Hm... To jest temat na obronę pracy naukowej ;) Do tego potrzeba szybkiego pióra, odwagi, dobrego klimatu gdzieś w plenerze i... browarka z cygarem by nie zanudzić, by nie było patetycznie, miałko...
Uwielbiam przekazywać wiedzę na czym się znam to daje mnóstwo satysfakcji i impulsu by dalej się kształcić. Warunek jest jeden. Dwie strony muszą być sprzężone bo nie ma nic gorszego jak przymus i pyszałkowaty kadet. Uwielbiam tenis ziemny, szachy, militaria a zawodowo zajmuję się ciepłownictwem. Mam skłonność do dygresji więc uporządkujmy na przykładach. Nim zacznę instruktaż to delikwent musi chcieć i pokazać co potrafi i nie ma nic gorszego niż szydera! Na spokojnie wyjaśniamy gdzie są niedokładności, niedociągnięcia i to jest klucz, wspólny mianownik nietyle sukcesu ale już dobrze obrany azymut. Mogę nakreślić co i jak bez wywyższania się. Np. "Zobacz, tu poszedłem w tę stronę to dlaczego nie zostało wykorzystane" itd... Wojsko mnie nauczył pokory i jak postępować z młodym narybkiem (tam byłem mężem zaufania) a tam jest dopiero panorama ludzkich zachowań.
Do szewskiej pasji mnie doprowadzali studenci a raczej pokemony co nie znali nawet jednostki miar a przeprowadzałem szkolenie w firmienie raz. Aby był podpis odbytej praktyki albo świeży kierowcy co jeden z drugim przejechał 40 tysi i mistrz prostej. Innymi słowy. Pokora i chęć kształcenia by wiedzę móc jak najrzetelniej przekazać... PASJĄ :)
PS. Chętnie bym tak dłużej, więcej ale akku na rezerwie bo gapa nie wziąłem powerbanka :) To co? Do następnego...
|