dziewczyna w perłowej sukience napisał/a
Z waszej rozmowy wynika, że to walka z uzależnieniem od netu.
Jeśli ktoś zaniedbuje swoje obowiązki kosztem forum, zaniedbuje rodzinę czy rozpada się związek to tak jest. Ale jeśli wszystko to działa, a kontakty są satysfakcjonujące to nie ma przeszkód. Ludzie zawsze zbierają się wokół jakiejś idei, czy zainteresowań. Czasami tutaj o czymś rozmawiam o czym nie rozmawiałabym z realnymi znajomymi, z którymi rozmowy toczą się wokół tego, co u kogo słychać., albo co będzie słychać.
Jeśli są w realu znajomi, zajęcia czy cokolwiek ważnego to się odchodzi gradacją wartości. Żaden internet nie zatrzyma.
Podoba mi się, że można wejść w nocy i napisać - Hallo, jesteś tam gdzieś w tym małym-wielkim świecie?... Zdarzyło mi się kilka razy coś takiego zrobić.
Wydaje mi się, że likwiduje się ( tak jak Ana), kiedy przechodzi się do innego działania, a nie dlatego, żeby się odzwyczajać. Byś może są to szanse na nowe rzeczy...
Ja właśnie jak się wkręcę w jakąś forumową aferę, dyskusję, to zaniedbuję swoje obowiązki, dlatego muszę z tego zrezygnować. Poza tym nie wierzę, gdy ktoś twierdzi, że pracuje, prowadzi firmę, gotuje, biega z psami, prawie codziennie pokonuje po 200 km i jednocześnie ma czas na pisanie setek komentarzy na forach (to musi być emerytem chyba albo robocopem). Ludzie, którzy prowadzą w Polsce firmy, nie mają, kiedy palcem w bucie kiwnąć, a co dopiero codziennie pisać na forach...
Wybacz, jeśli nie odpisuję na komentarze. Nie ignoruję Cię. Najczęściej nie mam czasu na forumowe pisanie...