Ha ha ha... z przymrużeniem, ale gościu naprawdę dobrze to ujął :))
Pamiętam jeszcze w kraju, pracując w z-ch bukmacherskich, awarie systemu czy sprzętu zdarzały się "cyklicznie" :)), oddziały rozmieszczone po całej Polsce, a dział IT tylko w W-wie.
Kiedy przyjmująca zakłady próbowała naprawić usterkę zdalnie (wg poleceń jednego z najcierpliwszych jakich poznałam), i czasem nie potrafiła znaleźć nawet końca przewodu :))), jak on musiał się wtedy nagimnatykować, by ona zrozumiała co ma zrobić.
Zanim go poznałam założyłam, że to "niespotykanie spokojny człowiek", dopóki nie zaobserwowałam bezpośrednio przy pracy, po skończonej rozmowie! :)
Umęczony niczym górnik po nocnej zmianie ha ha, po 3 latach przeniósł się do US, tam spokojniej! :)
Nie jest to lekkie zajecie, oj nie! :)))